niedziela, 26 stycznia 2014

Kajakiem przez Mazowsze. Wkra.

Obecna aura może nie jest zbyt sprzyjająca (choć niektórzy mówią, że - jeśli tylko woda nie jest zamarznięta - nie ma złej pogody, jest tylko zły ubiór), ale warto mieć z tyłu głowy, że żeby popływać kajakiem nie trzeba daleko wyjeżdżać. Wkra chyba ciągle cieszy się zbyt małą popularnością u wodniaków, a szkoda, bo wiedzie przez okolice, w których naprawdę można się zrelaksować i uciec od zgiełku miasta. Cisza, spokój, czysta woda, zielone lasy ... czego chcieć więcej?


Wkra wije się łagodnie. Szczególnie sprzyja turystyce rodzinnej. Jest idealna na pierwsze spotkanie z kajakiem. Długość trasy można dowolnie modyfikować. Optymalna wyprawa na cały dzień to odcinek Joniec - Pomiechówek (ok. 30 km). Ten dystans ukazuje różne oblicza omawianej rzeki. W zasadzie zamiast o obliczach może powinnam napisać o urokach. Nawet Judycie z "Nigdy w życiu!" się tu spodobało. Drewniany dom filmowej bohaterki stanął właśnie nad Wkrą w tutejszych lasach.




Po drodze z Jońca do Pomiechówka jest Borkowo. W sierpniu rozgrywane są tu rekonstrukcje historyczne na pamiątkę bitwy z 1920 r. 

Namiary na wypożyczalnie można znaleźć TU. Prężnie działa też przystań Sobieski. Posilić się można w zajeździe Magnolia w Pomiechówku, tuż przy moście (laureat plebiscytów prasy lokalnej na najlepszy punkt gastronomiczny).

Jeżeli energia dopisuje, można przedłużyć spływ i Narwią dopłynąć do, mojej ulubionej, Twierdzy Modlin (konkretnie Bramy Ostrołęckiej). 

No to ... za wiosło :-)

PS Nad Wkrą jest kilka fajnych gospodarstw agroturystycznych. Namiary na www.3rzeki.pl.

niedziela, 19 stycznia 2014

Tatry, Tatry ...

No i moja tęsknota za Tatrami została zaspokojona. Zakopane przywitało mnie śniegiem. Zima jednak trwała tam krótko (za to teraz Mazowsze nadrabia), nie przeszkodziło to jednak w niczym, a nawet dało szansę i na stok i na górską przechadzkę.


Odnośnie stoku - w tym roku, w wieku 28 lat po raz pierwszy w życiu spróbowałam jeździć na nartach. Szału nie ma, jednak dzięki temu doświadczeniu tym, którzy też chcą to zrobić mogę polecić stok na Nosalu. Jeżeli ktoś nie lubi za daleko chodzić, polecam nocleg w obrębie ul. Karłowicza i obiady "u Ryśka" (na przeciwko stoku - oficjalna nazwa bodajże "Marzanna": tanio, domowo i smacznie; ciekawy wystrój i jeszcze ciekawsze menu do poczytania). 



Ul. Karłowicza ma też tę zaletę, że blisko z niej do Kuźnic. Można więc zrobić sobie spacer na Kalatówki lub przy sprzyjającej aurze wejść na Nosal - niby 1200 m z kawałkiem, ale można się zmęczyć podchodząc. To właśnie były moje dwie spacerowe destynacje.



W weekend przed moim przyjazdem informowano o dwóch śmiertelnych wypadkach w Tatrach. Nie nastrajało to do odważniejszych wypraw. Dodatkowo na koniec grudnia przeszedł halny. Wiele szlaków jest zamkniętych. Efekty robią wrażenie.



Do odkryć zaliczam jeszcze litworówkę - tradycyjną, tatrzańską nalewkę. Coś bardziej oryginalnego niż oscypek. Do kupienia w Poroninie, przy trasie na Bukowinę (butelka ze zdjęcia - 75 zł, ale warto wspierać moim zdaniem lokalnych producentów).



No i właśnie - termy w Bukowinie Tatrzańskiej. Bardzo duży obiekt, ale znów nie taki super extra, a drogi strasznie. Najlepsza jaskinia z silnymi prądami. Można się nieźle wymasować, ale za tę cenę lepiej odwiedzić aquapark w Zakopanem.