sobota, 28 grudnia 2013

Napad tęsknoty za Tatrami

Za spraw(k)ą halnego głośno ostatnio w mediach o Tatrach. W moim "medium" też będzie o nich, ale w innym kontekście.

Późno zaczęłam odkrywać góry. Na początku kompletnie nie rozumiałam, co jest w tym fajnego. Idziesz i idziesz, męczysz się, odczuwasz wielokrotnie monotonię, czasem strach... musisz witać się z obcymi ludźmi ;-) (wpierw nie wiedziałam nawet, że to taki obyczaj * zanikający). Obecnie - choć nadal nie jestem wytrawną górską "chodziarką" - jestem na etapie, w którym po kilku miesiącach rozłąki z górskimi szlakami, zaczynam za nimi tęsknić. Szczególnie za Tatrami (znajomym harcerzom z tego miejsca serdecznie dziękuję za wspólne wędrówki).

Tatry to moim zdaniem najpiękniejsze polskie góry, choć i najbardziej wymagające (trzeba mieć respekt przed nimi i myśleć, myśleć, myśleć!). Warto mimo to nawet na weekend się w nie wybrać. Dla tatrzańskich widoków warto żyć! Choć do tej pory najwyższy mój wyczyn to Kasprowy Wierch, każdą wędrówkę po tych górach odbieram jako metaforę walki z samym sobą i sposób na osiąganie sukcesów w życiu - tj. w wielkim skrócie, stanowiącym jednak meritum sprawy: trzeba solidnie się napracować i nie poddawać się, szczególnie, gdy jesteśmy już blisko celu/szczytu (a wtedy zmęczenie największe).

Odliczam dni do stycznia - kolejnej wizyty w Zakopanem. Mam nadzieję, że warunki pogodowe pozwolą trochę powędrować. I poszusować. Będę się uczyć. Tymczasem kilka zdjęć z maja tego roku.






PS Nieco porządniejsze buty z dobrą podeszwą i oddychająca kurtka do chodzenia po górach to jedne z moich najlepszych wydatków w życiu. Wykorzystuję je wszędzie przez cały rok, dlatego polecam taką inwestycję... Żeby potem nie było, że góry są za wysokie, a szlaki nieposypane piachem ;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz